sobota, 26 października 2013

"Angelfall" - Susan Ee

     Ziemię ogarnęły ciemności. Upadły państwa. Szpitale, szkoły i urzędy stoją puste. Nie działają komórki. Na ulicach rządzą brutalne gangi. Prawdziwą gorze budzą jednak oni – bezwzględni Najeźdźcy. Anioły. Niektóre piękne, inne jakby wyjęte z najgorszych koszmarów, a wszystkie nadludzko potężne. Przez wieki uważaliśmy je za swoich stróżów, teraz sieją śmierć. Dlaczego zstąpiły na Ziemię? Z czyjego rozkazu? Jaki mają plan? Czy ludzie zdołają im się przeciwstawić?

     Siedemnastoletnia Penryn wyrusza w desperacki pościg, aby ratować młodszą siostrę, która została porwana przez Anioły. Żeby zwiększyć swoje szanse, musi zjednoczyć siły ze swoim wrogiem. Razem przemierzają Kalifornię, niegdyś piękną i słoneczną, dziś zniszczoną i wyludnioną, a wszechobecna śmierć niejednokrotnie zagląda im w oczy. Wkrótce każde z nich stanie przed dramatycznym wyborem. Po której stronie się opowiedzą?
   
     Książka leżała na mojej półce już od dłuższego czasu, podziwiałam ją i obracałam w palcach, ale jakoś zawsze brałam się za coś innego. W tym tygodniu coś mnie tknęło, bo pozycja jest dosyć krótka, a biorąc pod uwagę mój nagły brak czasu wydała mi się idealna na ten okres.

      Początek historii jest dosyć oryginalny, ponieważ zostajemy praktycznie od razu rzuceni na głęboką wodę. Nie ma wprowadzenia, nie ma zwyczajnej nastolatki, która prowadzi idealne życie, które nagle kompletnie się sypie. To wszystko już się wydarzyło i to wiele dni wcześniej. Poznajemy Penryn, siedemnastolatkę, która została zmuszona do opieki nad szaloną matką i niepełnosprawną siostrą. Walczy o przetrwanie w świecie o zupełnie nowym porządku, w którym liczysz się dopiero wtedy, kiedy stajesz się niebezpieczny dla tych, którzy niebezpieczni byli wcześniej.

      Prawdziwa akcja zaczyna się jednak w momencie, w którym dziewczyna jest świadkiem walki Aniołów, a jednemu z nich zostają obcięte skrzydła. Pod wpływem impulsu próbuje mu pomóc, ale niestety naraża tym nie tylko siebie. Jej siostrę porywa bezlitosny skrzydlaty mężczyzna, zabierając ją w nieznane głównej bohaterce miejsce. W nadziei, że okaleczony chłopak pomoże jej w odnalezieniu małej Paige, zabiera go z ulicy i chowa jego białe skrzydła jako kartę przetargową. Po kłótniach i niepewnościach udaje jej się go przekonać, by zabrał ją ze sobą do siedziby Aniołów, ale po drodze napotykają mnóstwo przeszkód, ale o tym przekonacie się sami.

      Cóż, ogólnie książka bardzo mi się podobała, ale po przeczytaniu mnóstwa pochlebnych opinii o niej oczekiwałam czegoś, co wciągnie mnie i nie będzie chciało wypuścić dopóki nie skończę czytać. Niestety, tak się nie stało. Były momenty, w których nie mogłam się oderwać i chciałam koniecznie wiedzieć co dalej i to natychmiast. Ale, jak mówię, to tylko momenty.

Fabuła to hitchcockowskie stadium budowania napięcia. Finał przeczytałam z łomoczącym sercem, przewracając opętańczo strony. - Sift Book Reviews

      Przykro mi, ale nie zgodzę się z tym. Owszem, po raz kolejny, były
momenty naprawdę niezwykłe, w których zdecydowanie nie brakowało napięcia, ale nie nazwałabym w ten sposób całej fabuły. Było nieźle, ale według mnie mogło być lepiej i wcale nie twierdzę, że potrafiłabym to ulepszyć.

Ta książka właśnie zakasowała wszystkie dotychczasowe urban fantasy – goodreads

      Nie czarujmy się, rozumiem, że na okładce powinny być opinie zdecydowanie pochlebne, ale bez przesady. „Zakasowała”? Okay. Niech Wam będzie.

      Najbardziej w tej książce podobał mi się pomysł oraz wątek romantyczny, ponieważ według mnie został całkiem nieźle poprowadzony. Uwielbiam też główną bohaterkę, bo jest bardzo naturalna, nie jest wyidealizowana, bywa samolubna, nie jest olśniewająco piękna, nie płacze z byle powodu i zachowuje się jak zwyczajny człowiek. Cudowna!

      Podsumowując książka mi się podobała, ale nie zachwyciła mnie niczym szczególnym, oprócz tak naprawdę głównej bohaterki i jej charakteru. Polecam każdemu, kto lubi tego typu książki, ale nie oczekuje fajerwerków za każdym razem, gdy przewróci stronę. Dodam, że jeśli ktoś nie lubi zakończeń trzymających w niejakim napięciu i niewyjaśniających zbyt wiele (tzw. cliffhanger) niech lepiej poczeka na kontynuację, tak na wszelki wypadek. ;)

Moja ocena: 7/10
      Mam nadzieję, że recenzja się podobała, czekam na Wasze opinie zarówno o niej, jak i o książce, której dotyczy :)


2 komentarze:

  1. Kiedyś miałam ochotę na tę książkę, ale jakoś mi przeszło...

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wiem czy po nią sięgnac zastosowanie się jeszcze

    OdpowiedzUsuń