Ach, mieć taką bibliotekę :D
Ale do rzeczy... :)
Ostatnio zauważyłam, że wiele osób opowiada mi o dziwnych sytuacjach w szkole, śmiesznych nauczycielach, ich zabawnych tekstach itp. :D
Mój gość od fizyki dla przykładu, zachowuje się w mojej opinii jakby miał jakieś ADHD czy coś. Ciągle łazi po klasie, stuka kredą w biurko, kręci się na obrotowym krześle, kiwa się na nim, uśmiecha nagle bez powodu, i po sekundzie znowu staje się poważny, macha nogami, klęczy na krześle, podskakuje, bawi się sznurkami, wymachuje co najmniej półtorametrową drewnianą linijką i rzuca w nas kredą :D Uwielbiam faceta, jest świetny :)
Moja pani od geografii:
*Kartkówka, kartki wyrwane z zeszytów leżą przed nami, nauczycielka rozdaje kartki A4 z zadaniami*
- Odpowiedzi wpisujecie na swoich karteczkach. Te moje mają pozostać dziewicze.
Wszyscy oczywiście zaczęli się śmiać i robić miny z serii "O co chodzi?" :)
Może Wy też mieliście jakieś śmieszne sytuacje, może niekoniecznie przez nauczycieli, ale ktoś z Waszych znajomych powiedział coś głośno podczas zajęć i wywiązała się z tego zabawna wymiana zdań, wybuch śmiechu lub seria spojrzeń pod tytułem "Boże widzisz a nie grzmisz" ? :)
Informacje:
Recenzja pojawi się, mam nadzieję, niedługo, ale niczego nie obiecuję. Kto zagląda na Fanpage może się łatwo domyślić, mniej-więcej która książka zawita na blogu, ale to nie dzisiaj :)
Nauczycielka, z którą miałam geografię w gimnazjum ciągle mówiła do nas "Wyciągamy kajeciki" albo "Otwieramy eksercises" (w sensie ćwiczenia). Ogólnie świetna kobieta, ale miłością do geografii nigdy nie grzeszyłam. W pierwszej klasie techników, czyli w zeszłym roku szkolnym miałam taką kobietkę od chemii i fizyki, która WSZYSTKO pokazywała nam za pomocą programów dołączonych do podręcznika, oczywiście nikt się nie uczył, a wszyscy wyszliśmy na trójkach i czwórkach z oby dwóch przedmiotów. Moja klasa to też niezłe ziomki, w pierwszej klasie ciągle coś się działo i byliśmy najsławniejszą klasą. Teraz trochę to się zmieniło i nauczyciele zaczynają nas lubić. OO, a teraz, w drugiej klasie, mamy przedmiot co się nazywa Podstawy działalności gastronomicznej (coś jak podstawy przedsiębiorczości czy ekonomia) i mamy taką super kobietę, zabawną i wymagającą. Trzeba być na lekcji by zobaczyć ją w akcji albo na sprawdzianie. Genialna kobieta :D
OdpowiedzUsuńJak chodziłam do szkoły to też tak miałam. ;) U mnie to była norma. ;p
OdpowiedzUsuńNauczycielka od matematyki, nasza wychowawczyni kazała koledze zmyć tablice. Męczy się z nią, męczy w końcu pani mówi:
OdpowiedzUsuń"Mógłbyś się Michał pośpieszyć?"
na co on jej odpowiada:
"Jak pani kocha, to pani poczeka."
Dla takich bezsensownych chwil chodzi się do szkoły ♥
Albo, gdy mieliśmy ewoluacje, wywiady itd pani zapytała koleżankę po co chodzi do szkoły, czego by się chciała nauczyć, na co ona odpowiedziała, że chciałaby się nauczyć współżyć z ludźmi xd no cóż, jej chodziło o co innego, klasa odebrała po swojemu :P
Pozdrawiam,
Amy